Wstrzymanie lotów, radykalne zmniejszenie migracji, zastój w branży transportowej i ogólne spowolnienie konsumpcji. Brzmi jak koszmar lub ostatni tydzień podczas niechlubnej pandemii. Paradoksalnie, może się okazać, że największym beneficjentem powszechnej kwarantanny będzie… środowisko naturalne.
Wdech, wydech
Grudzień, prowincja Hubei w centralnych Chinach. To tutaj wybuchła epidemia COVID-19. Powszechny chaos, niepewność, lęk. 23 stycznia władze zablokowały granice miast. Normalne życie obywateli stanęło w miejscu.
Puste ulice, samochody na parkingach, opustoszałe terminale lotnisk. Największym wygranym tej sytuacji stała się sama przyroda. Analitycy potwierdzają, że stężenie CO2 w prowincji Hubei spadło o 25%. Marshall Burke z Uniwersytetu Stanforda śmiało twierdzi, iż polepszenie jakości powietrza mogło ocalić życie 4 tys. dzieci poniżej 5 roku życia i nawet 73 tys. osób powyżej 70. roku życia.
Wniosek? Pandemia „uchroniła” więcej osób, niż zabrała z tego świata. Jest to wartość dwudziestokrotnie większa od liczby zgonów bezpośrednio spowodowanych przez wirusa. Oczywiście taki tok myślenia to daleko idące uproszczenie. Sam Burke na swoim blogu pisze:
— Stwierdzenie, że pandemia jest dobra dla zdrowia, wydaje się wyraźnie błędne i po prostu niemądre. Ale wyliczenia mogą te być użytecznym przypomnieniem często ukrytych konsekwencji zdrowotnych istniejącego stanu rzeczy.
Zobacz również: Izolacja? Owszem, ale nie od muzyki i kontaktu z publicznością!
Ciepło, cieplej
A co z gazami cieplarnianymi? Sytuacja bardzo analogiczna – zamknięte sklepy, szkoły, a przede wszystkim fabryki wyraźnie przekładają się na spadek emisji. Ciekawym czynnikiem jest również zmniejszone zapotrzebowanie na ropę naftową. Branża transportowa w ogromnym stopniu przyczynia się do katastrofy klimatycznej, a stan pandemii skutecznie uziemił przewoźników i popyt na ich usługi.
– To niemal pewne, że sytuacja będzie miała dalszy wpływ na poziom emisji gazów cieplarnianych – mówi Simon Evans z portalu Carbon Brief.
Odpocznie również transport publiczny. Oprócz zmniejszonej liczby kursów sami mieszkańcy miast rezygnują ze środków komunikacji zbiorowej. Metro w Madrycie odnotowało 35,8-procentowy spadek liczby pasażerów w porównaniu do początku marca, a przewoźnicy belgijscy radzą unikać kursów w godzinach szczytu. Co ciekawe, transport publiczny po epidemii może okazać się… czystszy. Berlińska spółka BVG nie pozwala pasażerom na zakup biletów w swoich autobusach, a zarząd brukselskiego STIB zapowiedział większą staranność w czyszczeniu uchwytów i przycisków w pojazdach. Transport for London z kolei wprowadza silne środki antywirusowe.
Są jednak i wyraźni przegrani jak np. branża lotnicza. W pierwszych dwóch miesiącach 2020 r. samolotami podróżowało o 67 mln pasażerów mniej niż rok wcześniej. Specjaliści z Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) przewidują, że w skali globalnej branża może stracić do 113 mld dolarów.
Zobacz również: Eksperci: Większość przewoźników zbankrutuje do końca maja
Druga strona medalu
Czy cała sprawa z koronawirusem będzie zbawieniem dla środowiska naturalnego? Odpowiedź nie jest aż tak oczywista. Mimo powszechnego siedzenia w domu i pochłaniania Netflixa (Niemiecki DE-CIX zgłosił rekordową ilość przekazywanych danych – ponad 9,1 terabita na sekundę), generujemy też więcej odpadów. Jakich?
Odpady medyczne! W samym Wuhan ilość tego typu śmieci wzrosła czterokrotnie, do ponad 200 ton dziennie. Te, które miały kontakt z zakażonymi pacjentami muszą zostać niezwłocznie spalone – inaczej sporo namieszają w procesie recyklingu.
Co jeszcze? Galopująca recesja gospodarcza. Przysłowiowy brak pieniążków zmusi państwa do sporych cięć, a więc ucierpią na tym rozwiązania ekologiczne. Niewykluczony staje się powrót do paliw kopalnianych. Dlaczego? Rządy najprawdopodobniej zmienią priorytety inwestycyjne i postawią na tańsze rozwiązania. Po światowym kryzysie finansowym w 2009 odbudowująca się gospodarka zwiększyła zużycie energii aż o 5,4% w skali roku.
Także siedzenie w domu nie jest jednoznacznie dobrym rozwiązaniem. Jacqueline Klopp z Uniwersytetu Columbia zwraca uwagę na większą eksploatację sprzętu domowego, co w połączeniu z gwałtownym zwiększeniem popytu na zakupy on-line i zamówienia z dowozem przyczyni się do jeszcze większego zużycia energii elektrycznej.
Zobacz również: 6 programów/ seriali o podróżach, gdy nie podróżujesz
Jaki będzie świat po korono-histerii? Najpewniej nie wrócimy do normalności z dnia na dzień, ale warto nie popadać w skrajności. Spędźmy te tygodnie odpowiedzialnie i wykorzystajmy je na 100%! Może podczas naszej następnej podróży śmiało odetchniemy świeższym powietrzem?