Choć w Polsce nie ma oficjalnie potwierdzone przypadku zarażenia wirusem, panika narasta. 28 lutego zatrzymano w Lesznie pociąg jadący z Białegostoku do Wrocławia. Powód? Obawy jednego z konduktorów odnośnie stanu zdrowia jednego z pasażerów o azjatyckim pochodzeniu. Miał on kaszel oraz założoną maskę.
fot. Unsplash
34-letni mężczyzna wracał z Bali przez Singapur, Berlin i Poznań. Do kaszlącego pasażera wezwano pogotowie i przewieziono go na SOR. Po zbadaniu go nie stwierdzono żadnych innych objawów poza kaszlem, zdiagnozowano zwykłe przeziębienie i nie zdecydowano się go zatrzymać na dłużej. Mężczyzna wyraził zdziwienie poruszeniem, jakie wywołała jego maseczka. Jak twierdził, w Azji takie zachowanie w przypadku kaszlu jest całkowicie normalne.
W odpowiedzi na pytania, jakie pojawiły się po tej akcji, władze PKP opublikowały dzień później, czyli 29 lutego zalecenia dla pracowników kolei, którzy mają „uzasadnione podejrzenie zachorowania na chorobą szczególnie niebezpieczną i wysoce zakaźną”.
Stworzono specjalne procedury postępowania, powiadamiania służb i zatrzymywania pociągu tak, by można było łatwo dojechać do niego wezwanym jednostkom. Konduktorzy wiedzą też, jak ograniczać poruszanie się podróżnych po składzie pociągu. Władze PKP obiecały systematycznie doposażać apteczki w pociągach o maski, które pozwolą na zachowanie lepszej higieny i zmniejszenie ryzyka zakażenia.
Administratorom największych dworców polecono wytypować specjalne pomieszczenia, w których osoby podejrzane o zakażenie koronawirusem mogłyby bezpiecznie poczekać na przyjazd medyków.