Ze spokojnego życia w Afganistanie do biznesu w Dubaju – wywiad z Arafatem

Dubaj to kraj pełen kontrastów i różnorodności, w którym żyją przedstawiciele ponad 200 narodowości. Zalicza się do nich Arafat – Afgańczyk, który parę lat temu postanowił zmienić swoje życie i zamieszkać w Dubaju, zaczynając współprowadzić ze swoim bratem sklep z pamiątkami.

Sklep u Arafata, foto: Podróże z Hubertem

JEŚLI PRAGNIESZ KUPIĆ PAMIĄTKI Z DUBAJU ZAJRZYJ DO JEGO SKLEPU, W KTÓRYM CZEKAJĄ NA CIEBIE ATRAKCYJNE CENY.

Redakcja: Cześć Arafat! Proszę powiedz nam na początek, jak długo mieszkasz już w Dubaju?

Arafat: Cześć! Będzie to już prawie sześć lat.

Redakcja: Ile miałeś lat, kiedy przeprowadziłeś się z Afganistanu, Twojego rodzinnego kraju do Dubaju?

Arafat: Do Dubaju pierwszy raz przyjechałem w 2018 roku. Z racji tego, że urodziny obchodzę 21 kwietnia i obecnie mam 23 lata, w tamtym momencie miałem 16 lat.

Redakcja: Byłeś bardzo młody! Jak wyglądały Twoje początki w tym mieście, kiedy świeżo co przyjechałeś z Afganistanu?

Arafat: Mój starszy brat już tutaj mieszkał, gdy ja byłem jeszcze w Afganistanie. On mi pomógł zaklimatyzować się w Dubaju. Kiedy pierwszy raz tu przyjechałem poczułem się bardzo dobrze. W Afganistanie mieszkaliśmy w małej wiosce, więc widok dużego miasta i wysokich budynków był dla mnie nowy i fascynujący.

Redakcja: Razem ze swoim bratem prowadzisz sklep z pamiątkami. Pamiętasz moment, w którym pierwszy raz odwiedził Was Hubert?

Arafat: Poznaliśmy się w 2022 roku. Zaoferował mi wtedy dobrą cenę za moje produkty i obiecał dużo klientów. Fundamenty naszej współpracy miały polegać na tym, że będę oferował im produkty w dobrych cenach, a on z zaufania będzie polecał mój sklep.

Redakcja: Typowe dla Huberta. Jakie były Twoje pierwsze wrażenia związane z rozpoczęciem z nim współpracy biznesowej?

Arafat: Na początku byłem sceptycznie nastawiony, bo nie wiedziałem, czy rzeczywiście przyniesie mi to korzyści. Ale teraz, po pewnym czasie, widzę, że było to dobre dla obu stron. Przychodzi do mnie bardzo dużo Polaków!

Redakcja: Wracając do tematu Twojego rodzinnego kraju – gdzie dokładnie się urodziłeś w Afganistanie?

Arafat: Urodziłem się w prowincji Paktika, niedaleko granicy z Pakistanem.

Redakcja: Co robiłeś w Afganistanie, zanim wyjechałeś i założyłeś sklep z pamiątkami w Dubaju?

Arafat: Pomagałem mojemu bratu w naszym domowym ogrodzie, gdzie uprawialiśmy różne owoce i warzywa.

Redakcja: Planujesz kiedyś wrócić w swoje rodzinne strony?

Arafat: Tak, bardzo tęsknię za moim rodzinnym miastem. Prowadząc biznes w Emiratach, regularnie wracam do Afganistanu, kiedy tylko czas mi pozwala. Obecnie planuję tam wrócić, gdy zakończy się wysoki sezon turystyczny w Dubaju.

Redakcja: Dorastając w Afganistanie, z pewnością dużo czasu spędzałeś na świeżym powietrzu. Masz jakieś ulubione miejsca z czasów dzieciństwa?

Arafat: Tak, dokładnie. Moim ulubionym miejscem było boisko do krykieta, gdzie spędzałem wiele godzin grając z przyjaciółmi.

Redakcja: Krykieta? To dla nas zaskoczenie, bo to mało popularny sport w Polsce. Większość Polaków nawet nie zna zasad tego sportu.

Arafat: Tak, wiem, wiem! Krykiet jest jednak bardzo popularny w Afganistanie, Pakistanie i w większości innych państw z regionu.

Redakcja: Żyjąc w Dubaju znajdujesz czas na grę w krykieta?

Arafat: Niestety nie. Jestem bardzo zajęty prowadzeniem sklepu i rzadko mam czas na takie rozrywki.

Redakcja: Trudno się z Tobą nie zgodzić. Co możesz powiedzieć o różnicach kulturowych między Azją a Europą, szczególnie z perspektywy Afganistanu?

Sklep u Arafata, foto: Podróże z Hubertem

Sklep u Arafata, foto: Podróże z Hubertem

Arafat: Osobiście nie widzę dużych różnic. Ludzie wszędzie są mili, jeśli zachowujesz się tak samo w stosunku do nich. Warto szanować i próbować rozumieć kulturę innych.

Redakcja: Twoim marzeniem jest otwarcie własnego biznesu w Afganistanie?

Arafat: Tak, to jest coś, o czym myślę od dawna. Teraz sytuacja w kraju się poprawia, więc może być to możliwe w przyszłości. Chociaż nie planuje tego w tym momencie, bo bardzo dobrze mi się żyje i prowadzi sklep w Dubaju.

Redakcja: Dużo podróżujesz między Emiratami a Afganistanem. Odwiedziłeś inne miejsca po za tymi dwoma krajami?

Arafat: Nie, jeszcze nie miałem takiej okazji, ale marzę o podróżach po Europie, zwłaszcza do Polski! Ale to może w przyszłości…

Redakcja: A co możesz nam powiedzieć o kuchni afgańskiej? Są jakieś dania, które szczególnie lubisz?

Arafat: Tak, oczywiście. W Afganistanie mamy tradycyjne danie o nazwie „kabuli palaw”. To rodzaj ryżu z mięsem przygotowywane razem z warzywami. To swoisty miks smaków, który cieszy się dużym uznaniem w moim kraju.

Redakcja: Więc lubisz afgańskie potrawy?

Arafat: Tak, mamy tu niedaleko restaurację, którą często odwiedzam – Kabulu Durbar. To miejsce, gdzie serwowane są autentyczne afgańskie dania. Naprawdę smaczne.

Redakcja: A próbowałeś kiedyś potraw z polskiej kuchni?

Arafat: Nie, jeszcze nie miałem okazji.

Redakcja: To musimy to kiedyś zmienić. Następnym razem, gdy będziemy wracać z Polski do Dubaju, spakujemy coś z polskiej kuchni i przyniesiemy Tobie.

Arafat: Z przyjemnością. Chciałbym spróbować polskich lodów, które widziałem w Marinie, ale zawsze było tam tak tłoczno, że nie miałem okazji. Ale następnym razem na pewno spróbuję.

Redakcja: Jako że prowadzisz firmę, przekazujesz też swoje doświadczenie innym. Być może zdobyłeś je tutaj, w Dubaju, choć masz korzenie w Afganistanie?

Arafat: Dokładnie tak. Wszystkiego nauczyłem się w Emiratach. Gdy byłem jeszcze młody, nie miałem okazji popracować i zdobyć takiego doświadczenia w Afganistanie. Teraz potrafię komunikować się w około 15 językach. Mówię biegle po arabsku, hindi, urdu, dari, persku, angielsku oraz paszto – moim ojczystym języku. A także staram się uczyć polskiego. To naprawdę wyzwanie, ale staram się poświęcać codziennie około 30 minut na naukę za pomocą napisów w filmach na YouTube.

Redakcja: To bardzo dużo. Wydaje się, że masz talent do nauki języków. Jakie są Twoje doświadczenia z klientami z Polski w Twoim sklepie? Mieliście kiedyś trudności w komunikacji?

Arafat: Na początku komunikacja z polskimi klientami była trochę trudna, ale teraz, dzięki zdobytym umiejętnościom i doświadczeniu, radzę sobie znacznie lepiej. W końcu, bez względu na pochodzenie, każdy klient potrzebuje odpowiedniej obsługi i przystępnej ceny. Trzeba się też przyzwyczaić do tego, ze Polacy muszą mieć widoczną cenę na produkcie – co nie jest typowe w sklepach w krajach arabskich.

Redakcja: Co najbardziej poleciłbyś turystom do kupienia w Twoim sklepie?

Arafat: Moim zdaniem warto zainteresować się lokalnymi pamiątkami, takimi jak szaliki kaszmirowe czy różnorodne przyprawy, które oferujemy. Nie mam jednak nic konkretnego do polecenia, ponieważ każdy lubi co innego. Warto przyjść i przejrzeć wszystko samemu i wybrać to, co się podoba, bez nacisku i polecania sklepikarza, co najlepiej kupić.

Redakcja: Twój sklep to zdecydowanie raj, dla każdej osoby, poszukującej pamiątek z Dubaju, a dobry kontakt z klientem umożliwia rozsądne i komfortowe negocjowanie. Dziękujemy Arafat za poświęcony czas i spotkanie 😀

Od lewej Bartosz, Arafat, Wiktor, foto: Podróże z Hubertem

Autor:

Wiktor Kusak

Student ekonomii pasjonujący się podróżami i pieszymi wycieczkami górskimi. Jego marzeniami są zwiedzenie Azji, a także przejechanie legendarnej Route 66.