Ciekawą przygodę przeżyli rosyjscy dyplomaci wracający do ojczyzny z placówek dyplomatycznych w Korei Północnej. Z powodu mocno ograniczonej koreańskiej sieci transportowej podróż zajęła im prawie 40 godzin: pociąg, autobus i… wózek pchany siłami ludzkich mięśni po torach.
Photo: MSZ Rosji na Twitterze
Dyplomaci z wielu państw wyjeżdżają ostatnio z Korei Północnej. Powodem jest trudna sytuacja ekonomiczna w kraju oraz panujące bardzo mocne restrykcje, wywołane pandemią COVID-19, chociaż ta „oficjalnie” w Korei Północnej nie występuje i nie zanotowano ani jednego przypadku choroby w całym kraju.
Większość placówek dyplomatycznych jest pusta lub prawie opuszczona. Restrykcje bardzo uderzają w cudzoziemców. Niektórym kończy się nawet gotówka, ponieważ nie działają przelewy, a sposoby dostarczenia pieniędzy do rąk fizycznie nie są możliwe.
W znaczącym stopniu został ograniczony transport. Mocno odczuli to rosyjscy dyplomaci wracający do ojczyzny. Najpierw musieli jechać pociągiem aż 32 godziny, następnie 2 godziny autobusem pod koreańsko-rosyjską granicę, a na sam koniec musieli zapakować walizki na wózek szynowy sterowany siłą mięśni i przejechać tak aż kilometr torami na drugą stronę granicy.