W HongKongu toczy się duża dyskusja w sprawie otwarcia granic, a zewnętrzne głosy coraz bardziej naciskają na rządzących, aby ci złagodzili przepisy wjazdowe. Władze HongKongu pozostają jednak nieugięte, ale w zamian łagodzą przepisy dotyczące dystansu społecznego.
Fot: Jordan, Hong Kong/ Sean Foley on Unsplash/ Źródło
Duże naciski społeczne nie wpłynęły na decyzję szefowej rządu Carrie Lam i cały rząd pozostaje nieugięty: HongKong nie otworzy się na turystykę jeszcze przez dłuższy czas.
Szefowa rządu powiedziała, że utrzymanie zamkniętych granic jest koniecznością, by nie pozwolić przemieszczać się wirusowi swobodnie w społeczeństwie. Mając na uwadze gęstość zaludnienia w HongKongu, wirus niestety mógłby być tam bardzo aktywny.
Nie wiadomo też kiedy zostanie otwarta granica lądowa z Chinami. Ostatnie dyskusje toczyły się pod koniec września, ale obie strony mają nadzieje na dość szybkie porozumienie i wypracowanie wniosków.
W tym momencie osoby zaszczepione wjeżdżając do HongKongu muszą liczyć się z 14-dniową kwarantanną w hotelu na własny koszt, koniecznością ukazania dowodu zaszczepienia i negatywnego testu PCR nie starszego niż 72 godziny w momencie przylotu, przejściem 3 dodatkowych testów podczas kwarantanny i koniecznością monitorowania swojego zdrowia przez kolejny tydzień. Osoby niezaszczepione mają jeszcze gorzej, bo kwarantanna trwa 21 dni, a podczas jej trwania trzeba przejść przez 4 testy PCR.
Rząd zapowiedział, że granice nie zostaną otwarte, dopóki wskaźnik zaszczepienia społeczności nie będzie wynosił około 90%. Na razie ta liczba wynosi ledwo około 60%.