Podróż do Hiszpanii w dobie koronawirusa COVID-19

Zacznijmy od samego początku..

Szansa na odbycie podróży w dobie koronawirusa to dokładnie 50/50 – albo się uda, albo się nie uda. Mi oraz mojej podróżniczej ekipie się udało i polecieliśmy 10 lipca do hiszpańskiego Madrytu bez przesiadek z Warszawy. Bilet w dwie strony kosztował 180 zł, kupiliśmy go o 11:30 6 czerwca.. chwilę po tym jak Wizz Air ogłosił, że do Hiszpanii można latać i otwiera swoje loty do Madrytu.

Fuencarral 24

Nocleg zarezerwowaliśmy przy ulicy Fuencarral 24, dokładnego linku nie podam, bo nie mogę go polecić z czystym sumieniem. Jednakże lokalizację miał 10/10 i lecąc do Madrytu polecam brać mieszkanie w podobnym umiejscowieniu na mapie miasta. Za spanie nie zapłaciliśmy ani grosza, bo już od kilku lat podróżuję po świecie dzięki temu, że rejestrujecie się na Airbnb z MOJEGO LINKU.

Sprawy formalne

Kilka dni przed wyjazdem otrzymaliśmy od linii lotniczej dwa dokumenty, które trzeba wypełnić przed odlotem do Hiszpanii. Inaczej Cię nie wpuszczą. Pierwszy z nich to formularz na stronie https://www.spth.gob.es/ i wypełnienie zajmuje jakieś 3 minuty. W odpowiedzi otrzymujesz kod QR, który musisz pokazać dolatując na miejsce. Drugi dokument natomiast pobierzesz TUTAJ, jeśli się zapomnisz to na pewno dostaniesz go na lotnisku w Polsce lub Hiszpanii (ale po co ryzykować?). Sprawdziłem wszelkie możliwe informacje na temat poprawnego zachowania się na miejscu i wszystkie wiadomości były spójne z tym co jest w Polsce, tj. częste mycie rąk, maseczka gdzie się da i w sumie tyle.

Jak zaplanować wyjazd do Madrytu?

W sumie to nie wiem, bo to Wy mi go zaplanowaliście. 9 lipca o 13:41 stworzyłem w naszej grupie POST i dokładnie przeanalizowałem sobie wszelkie miejsca, które zasugerowaliście. Stworzyłem z nich mapkę i okazało się, że wszystkie są w promieniu max. 1,5 kilometra od naszego mieszkanka. Mapkę możecie pobrać TUTAJ, jest to lista zakładek do aplikacji Maps.ME – po pobraniu wczytajcie ją za pomocą tej apki i będziecie mieli to samo co ja na telefonie.

Dobra, w końcu dzień wylotu. Po wejściu na lotnisko Chopina każdy musi zatrzymać się na 2 sekundy przed kamerą, która mierzy temperaturę. Następnie wszystko wygląda tak samo jak kiedyś, czyli marsz przez odprawę gdzie prześwietlają Ci plecak/torbę i idziesz do bramki skąd odlatujesz. Wszędzie napisy o zachowaniu dystansu, wszędzie musisz mieć założoną maskę. Przychodzi moment ładowania się do samolotu, a więc i busików, których używają głównie tanie linie do transportowania klientów. W tym momencie te wszystkie zasady o dystansie i innych bzdetach odchodzą w zapomnienie. W busie tak samo jak kiedyś, jedna osoba stoi na drugiej. Piętą dotykam palca innego Pana za mną. W samolocie nie ma już limitów, więc normalnie mogą siedzieć po 3 osoby w rzędzie. Również tak jak kiedyś Wizz Air nadal członków rodziny lub osób na jednej rezerwacji rozsadza. Na lotnisku musisz zachować dystans 1,5 m, ale w samolocie posadzimy Cię z przypadkową osobą. Lot przebiegł bez żadnych przygód. Przed lądowaniem załoga zapowiedziała „Prosimy o pozostanie na miejscach po wylądowaniu i zatrzymaniu się samolotu. Wychodzimy rząd po rzędzie rozpoczynając od pierwszego.” – ten sam komunikat wygłosili 2 razy oraz ostatni trzeci raz kiedy załoga samolotu zobaczyła, że połowa pasażerów nie stosuje się do tego i pchają się na siebie jak za starych dobrych czasów. Rozmawiałem z kilkoma znajomymi z różnych linii lotniczych. Nigdzie ta prośba w formie komunikatu nie działa, u ludzi zawsze wygrywa instynkt zwierzęcy o zdobycie pierwszego miejsca w kolejce po bagaż czy wyjście z samolotu. Po dolocie na miejsce nikt nie kontrolował nas w sposób bezpośredni, możliwe, że mierzona nam była temperatura z kamer termowizyjnych. Formularz o którym pisałem wyżej zbierał Pan przy wyjściu do strefy przylotów, szybko zerknął czy wszystko jest wypełnione, zeskanował kod QR i mogliśmy już lecieć na miasto szukać mieszkania. Metro jest dość tanie. Dojechanie z lotniska do samego centrum kosztowało 5,1€ od osoby wyrabiając przy tym jedną kartę na metro. Doładowaliśmy ją na 4 osoby do stacji obok domu. Fajny patent, który ogranicza bezsensowną produkcję plastikowych kart, które po 1-2 dniach i tak by lądowały w śmieciach.

1/2 części dokumentu

Mercado de San Miguel

El Tigre Sidra Bar

Sobrino de Botin

Zwiedzanie Madrytu

Pierwszym miejscem, które poszliśmy odwiedzić był El Tigre Sidra Bar gdzie zamawiając piwko za 5€ dostajesz talerz przystawek tj. Tapas za darmo. Gdyby brakło Ci jedzenia to doniosą więcej za darmo. Niestety podczas pierwszej wizyty tam nie zjedliśmy ani nie wypiliśmy nic. Nie wiedzieliśmy jak lokal działa, a kelnerzy nie potrafili ani słowa po angielsku. Sprawdzając przez minutę menu na ich stronie internetowej zdążył on podejść do nas 4 razy pytając czy już jesteśmy gotowi. Głodni, wkurzeni na nachalnego gościa poszliśmy ulicę obok zjeść całkiem smakowite kurczaczki. Nazwy lokalu nie pamiętam, ale było to coś w stylu amerykańskim. Po zjedzeniu zaczęliśmy zwiedzanie. Pierwszy punkt to Puerta Del Sol, jeden z najważniejszych placów w Madrycie. Stamtąd skierowaliśmy się na Plaza Mayor, główny plac miasta gdzie kiedyś odbywały się koronacje królów. Następnym punktem wieczornego spaceru była podobno najstarsza restauracja świata – Sobrino de Botin. Nie jedliśmy nic w środku, tylko zajrzeliśmy i wyglądała bardzo ciekawie, z klasą. Umęczeni po całym dniu zawróciliśmy po drodze mijając jeszcze Mercado de San Miguel – miejsca w stylu hmmm.. Warszawskiej Hali Koszyki? Miejsca gdzie możesz spróbować wielu potraw w spoko cenach. Szybkie zakupy w markecie, których dookoła jest pełno w centrum miasta i spanko.

Circulo de Bellas Artes

Kolejnego dnia wstając skoro świt o 13:00 zaczęliśmy dzień o tarasu widokowego Circulo de Bellas Artes. Wejście kosztowało 5€, w budynku standardowo nie pracowała żadna osoba, która umiałaby cokolwiek po angielsku. Widok był świetny, lekko zakłócało go rusztowanie (trwa remont budynku), ale zdjęcia i tak wyszły piękne 😀 Jedyny minus był taki, że było 38 stopni Celsjusza i ciężko było wytrzymać tam dłużej niż 15 minut. W każdym razie było to warte tych 20 zł. Pamiętajcie, że w Madrycie jest wiele takich tarasów widokowych, ale ten akurat pasował nam logistycznie do pieszej trasy zwiedzania. Kolej na główny punkt wycieczki – Park Retiro, który poleci Wam każda osoba, która była już w Madrycie. Miejsce do odpoczynku, podziwiania widoków i poleżenia na trawie pod drzewem. Park jest ogromny i warto na niego poświęcić swoje 1,5 – 2h czasu. Jesteśmy fanami roślinek, dlatego wizyta na stacji pociągowej Atocha była koniecznością. To miejsce wygląda niesamowicie. Niestety wszystko było otoczone taśmami, w środku trzeba było być też w masce, dlatego 15 minutowy spacer po stacji musiał nam wystarczyć. Byliśmy już trochę padnięci, dlatego do domu wróciliśmy przy pomocy aplikacji Free Now, wyszła o wiele taniej niż Uber i tak samo cenowo jak metro przy 4 osobach. Pamiętajcie, że na dzień 12 lipca w Hiszpanii w samochodzie może jechać max 3 pasażerów, dlatego musieliśmy zamówić większe auto. Dwugodzinny odpoczynek w domu dobrze nam zrobił, naładowaliśmy siły i poszliśmy w kierunku Pałacu Królewskiego i Katedry de la Almudena. Aaa.. przed dojściem tam poszliśmy jeszcze raz do El Tigre Sidra Bar, ale teraz już mieliśmy taktykę, wiedzieliśmy jak zamówić to co chcemy i natarczywy kelner nie zdążył nas wyprowadzić z równowagi. Piwo było pyszne, a przystawki jeszcze lepsze. W tej cenie – naprawdę warto! Zachód słońca w tym miejscu był piękny, dodatkowo umilił nam go Pan grający piękną, kojącą muzykę na harfie. Przesiedzieliśmy tam ze 40 minut. Wracając do domu chcieliśmy zajść na Plaza de Espana, ale okazało się, że cały jest rozkopany, w rusztowaniach dlatego powoli spacerując wróciliśmy do domu. Po drodze zaszliśmy do Chocolatería San Ginés gdzie zjecie najlepsze w mieście churros z czekoladą w naprawdę rozsądnej cenie. Z łakomstwa potem jeszcze zamówiliśmy 2 zestawy nachosów na Uber Eatsie z restauracji Tierra Burrito – Espoz y Mina, jeśli ktoś by miał taką samą ochotę to szczerze polecam. Czas na sen i rano rozpoczynamy ostatni dzień.

Pałac Królewski

Park Retiro

Atocha

Plaza de España

Estadio Santiago Bernabéu

Musieliśmy wymeldować się do 11:45, zrobiliśmy to punktualnie i ruszyliśmy na Estadio Santagi Bernabeu – stadion piłkarski klubu Real Madryt, któremu w mniejszym, a czasem większym stopniu kibicuję od dziecka. Moim ulubionym piłkarzem był Roberto Carlos, dlatego fajnie było zobaczyć to miejsce na żywo. Obecnie trwa remont, także widoki też nie były tam najlepsze, ale liczy się fakt, że odwiedziłem to miejsce – kiedyś będę chciał polecieć tam na jakiś mecz Ligi Mistrzów. Przed wyjściem nie zjedliśmy śniadania, dlatego obok stadionu zajrzeliśmy do sieciówki Taco Bell. Tanio i smacznie, a obsługa standardowo po angielsku umiała tyle co uczeń w pierwszej klasie szkoły podstawowej. W okolicy wiele więcej atrakcji nie było, dlatego postanowiliśmy odwiedzić dwa miejsca: Plaza de Pablo Ruiz Picasso & Parque de Nuevos Ministerios. Odpoczywając przy fontannie w tym pierwszym poszedłem na spacer do podziemi małego centrum handlowego i spełniło się tam moje marzenie z dzieciństwa. Spotkałem automat z napojami w którym nie trzeba płacić. Chciałem sprawdzić cenę napoju wpisując jego numerek, a picie wyskoczyło mi do ręki. Zdziwiony rozejrzałem się, nikogo nie było dookoła, więc wróciłem do moich towarzyszy podróży pod fontannę. Dziwna sytuacja, może zostałem nagrany z ukrytej kamery do jakiegoś eksperymentu socjalnego? Nie ważne, marzenie małego Hubcia, któremu zawsze brakowało na batona się spełniło – dostałem puszkę picia za darmo! Czas na powrót do domu.. Ze stacji Nuevos Ministerios do lotniska jechaliśmy jakieś 30 minut linią 8. Bilet kosztował bodajże 4€ od osoby. Po dojechaniu na lotnisko zostawiliśmy naszą kartę na metro na automacie. Często tak robię, jakiś kolejny podróżnik zaoszczędzi sobie dzięki temu 5 zł.

Wchodząc na lotnisko nie byliśmy w sposób bezpośredni sprawdzani w żaden sposób. Wszystko odbywało się tak jak normalnie, jedyna różnica to to, że wszyscy byli w maseczkach. Podróż przebiegła szybko, sprawnie i bez bólu. Jedyny ból był po dolocie na miejsce i nie mówię tu o wynikach wyborów, lecz o koszcie dojazdu do domu. Każda aplikacja przewoźnicza miała stawki 2,5x wyższe niż standardowo, a była godzina 23:45 w niedzielę. Poczekaliśmy 20 minut i cena spadła o 25 zł, pieniążki zaoszczędzone.

Podsumowanie

To by było na tyle z mojej relacji z podróży do Hiszpanii w dobie koronawirusa COVID-19. Mogę Wam powiedzieć tylko, że nie ma się czego bać. Warto słuchać wytycznych na lotnisku, od załogi samolotu i zachowywać się jak zwykły, dorosły i odpowiedzialny człowiek. Papiery, które trzeba wypełnić przed odlotem nie są w żaden sposób kłopotliwe, a wypełnienie ich zajmuje chwilę. Linie lotnicze mają obecnie bardzo atrakcyjne ceny na bilety lotnicze, ja w te wakacje lecę jeszcze w jedno miejsce, a za bilety zapłaciłem mniej niż 180 zł w dwie strony. Rok temu ten sam kierunek kosztowałby około 550 zł. Pamiętajcie, aby przed podróżą do Madrytu podszkolić swój hiszpański, bo jest tam naprawdę ciężko o jakikolwiek kontakt w języku angielskim. To nie mój pierwszy raz w Hiszpanii i zawsze mam z tym największy problem. Czas najwyższy wziąć się za naukę hiszpańskiego, a Wam jeszcze raz dziękuję za nieświadome zaplanowanie naszego wyjazdu od A do Z :)!

Autor:

Wiktor Kusak

Student ekonomii pasjonujący się podróżami i pieszymi wycieczkami górskimi. Jego marzeniami są zwiedzenie Azji, a także przejechanie legendarnej Route 66.