6 kierunków na mroźny styczeń

Z przytupem weszliśmy w rok 2020, po Sylwestrze grany był bardziej Netflix i jedzenie na wynos, niż wyszukiwanie lotów, więc… wracamy do pracy! Styczeń styczniem, ale dobrze by było ruszyć się dalej niż z kuchni na kanapę. Na co więc postawić w pierwszym miesiącu nowego roku?

Zdjęcie: Bar The Journalist w Kijowie/ Christopher Farrugia/ Unsplash

Z mrozu w mróz

Grzane wino, stosunkowo niskie ceny i słowiańska gościnność? Słowem: Wschód. Pierwszym skojarzeniem będzie najpewniej Moskwa, aczkolwiek dobrze postawić na Petersburg (do którego nie musimy wyrabiać wizy). Must-see będzie rosyjski Luwr, czyli Ermitaż. Warto poświęcić 700 rubli (ok. 43 zł) i chwilę na wcześniejszy research, aby w pełni cieszyć się z bogatych zbiorów petersburskiego muzeum. Mała uwaga – w poniedziałki gmach galerii jest zamknięty dla zwiedzających. Kolejna inwestycja: ciepła kurtka! „Wenecja Północy” serwuje w styczniu temperatury w granicach -4/ -8, więc wyłącznie grzane winko i dobre ciuchy zapewnią całkowity komfort zwiedzania. 

Drugą propozycją będzie bezkonkurencyjny Kijów. Jeśli Petersburg nie wpisuje się w kanwy najtańszego kierunku na city-break, ukraińska stolica jest strzałem w dziesiątkę. Raj dla amatorów Airbnb (80 zł za mieszkanie w centrum to okazja przez wielkie „O”) i cudnego jedzenia jak u mamy (czyt. jadłodajnia Puzata Chata, ale też liczne hipsterskie knajpy)! Zmęczeni chodzeniem po muzeach? Kijów będzie super opcją dla osób zakochanych w second-handach. 

Wyspiarskie zimowanie

Dla spragnionych słońca i aromatycznych win Malta sprawdzi się idealnie. Po miniarchipelagu (warto pamiętać o Gozo i Comino) najsympatyczniej będzie się przemieszać wynajętym autkiem, które nie zrujnuje Waszego portfela. Ekonomiczny samochodzik można zgarnąć już od 70 zł za dobę, więc jest to naprawdę kusząca opcja, zwłaszcza że Malta w styczniu nie odstrasza skwarem. „Zimowe” 16 stopni to cudowna perspektywa, więc nie zostaje nic innego, jak spacerować nad spienionym morzem popijając trunki, których cena jest niższa od naszych rodzimych. 

Równie romantycznie wypada Sycylia. Katania i Palermo kuszą tanimi połączeniami zwłaszcza z Krakowa i Katowic (aczkolwiek nie jest to reguła!), a na miejscu zaskoczą nas klimatyczne mieszkanka w naprawdę przyzwoitych cenach. Sytuacja wygląda bardzo podobnie jak w przypadku Malty – wynajmujemy samochód, który nie rujnuje nas finansowo i ruszamy szlakiem Michaela Corleone po klimatycznych sycylijskich wioskach. Jeśli komuś szczególnie przypadnie do gustu atmosfera włoskiej prowincji, może warto pomyśleć o kupnie słynnych już mieszkań za… 1 euro!

Zdjęcie: Ulice Valetty/ Ferenc Horvath/ Unsplash

Zdjęcie: Księgarnia El Ateneo Grand Splendid w Buenos Aires/ Jeison Higuita/ Unsplash

Zobacz również: 30 (podróżniczych) postanowień noworocznych

Trochę dalej i… na dłużej

Jeśli ktoś ma ambicje na eskapady poza Europę, wtedy mamy większe pole do manewru. Tutaj bez niespodzianek. W tym segmencie bezkonkurencyjna będzie Tajlandia, ze względu na coraz bogatszą infrastrukturę turystyczną i nadal cieszące polskie oko ceny. Nieskazitelna woda i temperatury na poziomie 30 stopni (średnia dla 5 stref kraju) to zestaw idealny dla uciekinierów przed styczniowym chłodem. Najlepszą opcją będzie wybrzeże południowo-zachodnie (Phuket i Krabi), czyli brak opadów, morska bryza i bezchmurne niebo. 

Nie może zabraknąć także reprezentanta Ameryki Południowej. Argentyna w styczniu to idealne połączenie bardzo dobrej pogody z pięknie kwitnącą przyrodą. Zimowe (w sensie europejskim) Buenos Aires to temperatury rzędu 29 stopni w porze obiadowej! Świetnie się tutaj odnajdą amatorzy steków i tanga. Wiza? Nie ma mowy! Jako Polacy mamy możliwość przebywania na terenie Argentyny do 90 dni wyłącznie na podstawie ważnego paszportu. Nie obowiązuje nas również obowiązek meldunkowy, więc może warto pomyśleć o rozszerzeniu swojego wyjazdu o inne kraje regionu. 

Styczeń nie musi być miesiącem podróżniczej stagnacji, a wszechobecny chłód wyłącznie motywuje do szukania coraz to ciekawszych opcji. Weekendowy city-break to okazja do zaliczenia sztandarowych atrakcji rodem z empikowskich przewodników lub też niestandardowych punktów, jak hipsterskie salony fryzjerskie, albo niszowe second-handy. Styczeń to też okazja do dłuższych wyciszających wypadów, albo spontanicznych wypraw, które na trwałe zapiszą się w naszym podróżniczym portfolio. 

Autor:

Wiktor Kusak

Student ekonomii pasjonujący się podróżami i pieszymi wycieczkami górskimi. Jego marzeniami są zwiedzenie Azji, a także przejechanie legendarnej Route 66.