Do niecodziennej sytuacji doszło w Budapeszcie, gdzie pasażerowie rejsu obsługiwanego przez Ryanaira musieli czekać na odlot zamknięci w maszynie przez… 6 godzin. Jednak to był wyłącznie początek problemów.
Zdjęcie: JC Gellidon/ Unsplash
Dla podróżujących ze stolicy Węgier na Las Palmas (Wyspy Kanaryjskie) wyczekiwana podróż nie zaczęła się najlepiej. Lot zaplanowano na wtorek 18 lutego o godzinie 6:30. Niestety, z powodu za dużej ilości w benzyny w bakach maszyny, start opóźnił się o 6 godzin.
Samolot z pasażerami na pokładzie musiał przez 1,5h spalać paliwo na płycie portu. Następnie przekierowano maszynę na boczny sektor, gdzie… proces powtórzono. Na domiar złego, w środku intensywnie pachniało paliwem, a temperatura gwałtownie rosła. Jeden z pasażerów na tyle się zdenerwował, że postanowił zapalić papierosa w pokładowej łazience. Incydent odnotowano. Została wezwana policja.
Pasażer dobrowolnie opuścił pokład, ale start jeszcze bardziej odłożono w czasie. Ostatecznie, o 12:19 maszyna ruszyła. Niestety, w czasie lotu stwierdzono, że benzyny może być za mało, aby dotrzeć na Wyspy Kanaryjskie, więc doszło do międzylądowania. Pasażerowie dotarli na Las Palmas o 18:25.
Pasażerowie lotu mają dostać 600 euro rekompensaty.
Źródło: Wirtualna Polska