Rząd Wielkiej Brytanii planuje wprowadzić regulacje, które pozwolą rozprawić się ze zjawiskiem dodawaniem na ostatnim etapie rezerwacji niezapowiadanych wcześniej, a obowiązkowych i dodatkowych opłat. Jest to tak zwany „drip pricing”.
Fot: Marvin Meyer, Unsplash
Członkowie Parlamentu Wielkiej Brytanii złożyli projekt ustawy do Izby Gmin, który pozwoliłby rozprawić się ze zjawiskiem „drip pricingu”. Projekt nosi nazwę ustawy o rynkach cyfrowych, konkurencji i konsumentach. Może mieć to wpływ na branżę lotniczą, ale najpierw należy zadać pytanie: czym w ogóle jest „drip pricing”?
Dodatkowe obowiązkowe opłaty, czyli drip pricing
Drip pricing to taktyka stosowana przez przedsiębiorców (bardzo często też linie lotnicze), polegająca na dodaniu przez usługodawcę na ostatnim etapie rezerwacji lub zakupu przez internet opłatę, która jest dodatkowa, ale też obowiązkowa to opłacenie. Jest to przykład nieuczciwej praktyki antykonsumenckiej. Nowe przepisy uderzałyby w częste praktyki linii lotniczych, dodających w ostatnim momencie rezerwacji biletu dodatkową i niepomijalną opłatę.
Pomysł walki z nieuczciwymi praktykami spotkał się z bardzo pozytywnym przyjęciem zarówno wśród rządzących Wielką Brytanią polityków, jak i wśród opozycji politycznej. Niezadowolone są za to linie lotnicze. Przewoźnicy argumentują, że wprowadzenie takich przepisów zmusi ich do ujednolicenie stałych opłat i w konsekwencji do podniesienia cen biletów. Linie straszą nawet podwyżkami cen biletów rzędu powyżej 100 zł. Regulacje mogą stworzyć efekt domina i wpłynąć na podwyższenie cen wielu usług lotniczych, ale nie jest to wcale pewne i brak ku temu wystarczających dowodów.
Źródło: reuters.com/article/britain-politics-king-speech-drippricing
Zdjęcie w tle: Phil Mosley, Unsplash
